Mityczna terapia barbarzyńcy

23 wrz. 2009
Pełny tekst

„Etnologia czy też antropologia kultury jest filozofią, która udała się w podróż, a poznawanie człowieka uprawia poprzez poznawanie inoziemców"1 Etnologia, antropologia kultury, etnografia - rozmaicie te pojęcia w dwudziestowiecznej humanistyce porządkowano, przydając im różnorodne zakresy znaczeniowe, preferując raz jedno, raz drugie. Często wybór tej, a nie innej nazwy określał orientację metodologiczną badacza, a także przedmiot jego zainteresowań, ale bywało też tak, że spowodowany był przez okresową modę na dany termin. Wobec tego zamieszania pozwolę sobie uznać wszystkie trzy pojęcia za próbę nazwania tej samej formy aktywności ludzkiej, którą, dostosowując się do ostatnio panującego trendu, będę określał jako etnografię.

Mówiąc o terminach, pojęciach obracam się cały czas w sferze języka i język potraktuję jako punkt wyjścia dla mojego dalszego pisania, nie zakładając oczywiście, że tego typu zabieg może cokolwiek udowodnić lub dokładnie określić. Etnografia to połączenie greckich: „ethnos" (lud) i „graphein" (opisywać). Zgodnie z tą etymologią etnografia to „opisywanie luda". Jak zauważył W. Juszczak znaczenie pojęcia „ethnos" (pewna zbiorowość, „lud" „gromada", „zastęp") to coś, co można przeciwstawić czemuś innemu., „a przynajmniej wyodrębnić z generalnej kategorii „antropoi"."2 Skutkiem tego „ethnos" „zabarwić się może znamieniem odrębności lub zdecydowanej obcości."* Arystoteles słowo to w liczbie mnogiej („ta ethna") stawiał w opozycji wobec „Hellenes" i używał jako synonimu barbarzyńców. Tak wiec nasz lud może być równie dobrze „barbarzyńcą". Pamiętać jednak trzeba o pewnej translingwistycznej wahliwości semantycznej tego słowa, jako że dla Hellenów nie musiało być ono aż tak pejoratywnie nacechowane jak dla nas. W potocznym rozumieniu „barbarzyńca" to ktoś pozostający na niskim poziomie rozwoju kulturowego, albo wręcz kultury nie posiadający. Grek określał w ten sposób„Innego", „Obcego" - po prostu „Nie-Greka". Nie było to określenie całkowicie neutralne (czy w ogóle takie istnieją?), bowiem Grecy byli przekonani o wyższości swej kultury, języka, instytucji politycznych. Nie był to punkt widzenia obcy wielu badaczom, zajmującym się „barbarzyńcami". Pozytywistyczni etnografowie za pewnik uznawali wyższość kultury europejskiej. „Obcych" określali mianem „dzikusów" albo „ludów prymitywnych". Śledząc życie „barbarzyńców" obcowali, w swoim mniemaniu, z pierwotnymi formami bytowania ludzkości, jakby z własnymi przodkami. W polskiej etnografii tego rodzaju „barbarzyńcą" był przede wszystkim chłop. Ale w tym przypadku „pierwotność", „archaiczność" kultury chłopskiej zwaloryzowana została w duchu romantycznego uwielbienia dla „prawdziwej", „żywej" i „naiwnej" kultury ludowej. Przez zapaleńców w typie Zoriana Dołęgi-Chodakowskiego i nie bez udziału romantycznej literatury ukształtował się pewien mit „ludu", jego duchowej kultury jako „skarbnicy prawd żywych" całego narodu. Pozytywizm tego wizerunku nie odrzucił, a jedynie go zmodyfikował. Opisywanie „tradycyjnej kultury chłopskiej" było traktowane jako społeczne posłannictwo, służba Narodowi. Stworzona przez romantyków, nasycona patriotyzmem, figura myślenia „ludowość" przesłoniła rzeczywisty obraz kultury wsi. Jak stwierdził Czesław Robotycki: „Kultura ludowa została włączona w uniwersum kultury polskiej z pewnym nadmiarem znaczeniowym"4. I w takiej postaci przetrwała przez długie lata, zamrożona przez nastanie Polski Ludowej. Na ironię zakrawa fakt, że to właśnie ona sprawiła, że romantycznie pojmowany „lud" zniknął, że  „tradycyjna kultura chłopska" przestała mieć jakiekolwiek odzwierciedlenie w empirycznej rzeczywistości, a była wręcz kreowana przez samych etnografów, którzy w rezultacie opisywali „barbarzyńcę", którego tworzyli na obraz i podobieństwo własnych książek. Główny nacisk położono na kulturę materialną, jako że „przesądy" i „zabobony" były zdecydowanie nie w modzie. Co więcej, jako zmienne niezależne przy konstruowaniu modeli wyjaśniających dla zjawisk kultury uznawano prawa rozwoju społecznego i gospodarczego. Traktowano ją więc trochę jak niezłośliwą narośl, niezdolną do samodzielnego  bytowania i rządzenia się własnymi regułami Nasz „barbarzyńca", nie dość, że zmistyfikowany, został jeszcze zupełnie zinstrumentalizowany, sprowadzony do roli przedmiotu, egzotycznej ciekawostki. Dla jego „opisywania" charakterystyczne było stwarzanie w tekście fikcji obiektywizmu, przesunięcie podmiotu w wyimaginowaną, transcendentną pozycję obserwatora, naiwny stosunek do języka, a także stosowanie terminologii i operacji wyjaśniających przejętych od nauk przyrodniczych i w końcu utylitaryzm realizujący się w perswazyjnym ukierunkowaniu tekstu, który ma służyć „dobru publicznemu".

Nowoczesna etnografia, zbudowana głównie w oparciu o strukturalizm, semiotykę i hermeneutykę dysponuje nowym, precyzyjnym, badającym samego siebie językiem. Stał się on sprawnym narzędziem opisu wielorakich zjawisk i formułowania ogólnych praw, dotyczących kultury. „Barbarzyńcę" dostrzega teraz etnografia nie tylko w tzw. „dzikim", czy chłopie, ale także w uczestniku tej samej kultury, którą reprezentuje badacz. Pole jej zainteresowań objęło tzw. „świat cywilizowany" i kulturę współczesną. Wkracza ekspansywnie na tereny przynależne do innych dziedzin badawczych: historii, socjologii, religioznawstwa, literaturoznawstwa, geografii, ekologii czy historii sztuki. Jej zasadniczą cechą stała się interdyscyplinarność. Stąd jej określenie jako .„marginesowej nauki bez granic"5, a także tendencja do wysunięcia na pierwszy plan określenia „antropologia kulturowa", jako że „antropoi" - „człowiek" obejmuje większe pole semantyczne niż „ethnos". Dla nowoczesnego (antropologicznego) modelu etnografii podstawowym założeniem stał się relatywizm kulturowy, czyli przekonanie, że wszystkie kultury są sobie równe, że wartości jakie są w nich zawarte winny być przez badacza traktowane jako coś samoistnie cennego. Innymi słowy etnograf powinien przekroczyć własny „etnocentryzm", własne ograniczenie kulturowe i starać się przeniknąć obcy dla niego świat, przyjmując postawę rozumiejącą, akceptującą. Nie ma tu miejsca na pobłażliwe traktowanie „dzikich" i ich zwyczajów w stylu Frazera, co więcej, jak napisał A. Mencwel, dla Ruth Benedict i Levi-Straussa „Etnologia (...) stawała się filozofią ucieczki. Ucieczki od społeczeństwa cywilizowanego, zurbanizowanego, industrialnego i od jego kultury: standaryzowanej, homogenizowanej, korumpowanej. Słowem - ucieczki od społeczeństwa masowego i kultury masowej."6 Dla wielu nowoczesnych etnografów - antropologów charakterystyczny stał się paradoks dychotomicznego podejścia do tradycji: afirmacji w przypadku kultury obcej i negacji, odrzucenia jeśli chodzi o kulturę własną. Ale i tu antropologia przekracza swe ograniczenia. Jak wspomniałem wcześniej, podejmuje się ona także analizy kultury masowej, w której dostrzega elementy myślenia mitycznego i tzw. „sytuacji folklorystycznych". Antropolog staje się w ten sposób „mitologiem" ujawniającym mityczny status szeregu zjawisk i przekonań uznawanych potocznie za empiryczne realności. „Barbarzyńcą" dla niego może stać się także inny badacz, czego przykładem mogą być antropologiczne reinterpretacje dawnych tekstów etnograficznych i odnajdywanie formuł myślenia mitycznego w ramach wszelkiego rodzaju dyskursów naukowych. Przeciwstawiają się utylitaryzmowi i stawiając na poznawczą funkcję swoich procedur nie była i nie jest antropologia tylko poznaniem dla samej wiedzy. Od samego początku, gdy zajmowała się opisem społeczeństw „prymitywnych" miała być narzędziem dla rekonstrukcji społeczeństwa własnego. Jak trafnie sformułował to M. J. Fischer. „Idea ta polegała na stwierdzeniu, że jest wiele sposobów organizacji społeczeństwa i że należy znaleźć się poza własnym społeczeństwem, aby mieć pewna podstawę do tego, by wiedzieć jak można zmienić własne społeczeństwo."7 Teksty opisujące wprost własna rzeczywistość kulturową jeszcze bardziej zdradzają tę terapeutyczna funkcję, jako że pisze się o tych do których sam dyskurs jest skierowany.

Tak zarysowany, bardzo schematycznie zresztą, model nowoczesnej etnografii czyni z niej swego rodzaju meta- naukę. Dla C. Levy-Straussa jest ona „uogólnieniem badań nad człowiekiem, jest ich aspektem teoretycznym, podczas gdy inne dyscypliny przedstawiają tylko ich aspekt empiryczny."8 Idąc tropem etymologicznym można za W. Juszczakiem zauważyć, że „antropologia" to właściwie synonim humanistyki, różni je jedynie to, że źródłosłów pierwszego wyrazu jest grecki, a drugiego - łaciński.9 Atrakcyjność takiej wizji jest ogromna, gdyż zdaje się dawać szansę na całościowe ujęcie człowieka w jego aktywności kulturotwórczej. Ale wśród etnografów są badacze którzy uważają ją jedynie za złudzenie, jeszcze jedna z wersji „mitu Rozumu". Za fikcję uważają oni relatywizm kulturowy, ponieważ etnograf, badając obcą mu kulturę postrzega ja zawsze w ramach kategorii własnego języka, który jest przypisany do specyficznej kultury. Nie istnieje żaden neutralny grunt na którym mogłoby dojść do przekładu jednej kultury na drugą. „Przezroczyste etnografie nie istnieją" mówią ponowocześni etnografowie i udowadniają to. J. Clifford wykazał na przykładzie „Argonautów Zachodniego Pacyfiku" B. Malinowskiego, że „etnograficzny sposób rozumienia (spójna postawa współodczuwania i hermeneutycznego zaangażowania) ukazuje się bardziej jako kreacja etnograficznego pisarstwa niż konsekwentna jakość etnograficznego doświadczenia."10 Ponowoczesny etnograf zdaje sobie z tego sprawę i przed tym nie ucieka. Zdaje sobie sprawę, że produkt jego pracy badawczej jest tekstem i sam nazywa siebie pisarzem. Niknie granica pomiędzy nauką i sztuką.

 

Stąd też w modelu ponowoczesnym powrót do nazwy „etnografia", jako że zawiera w sobie owo „graphein". Pojawiają się także, pół żartem, pół serio wypowiadane nowe propozycje terminologiczne, jak np antropografia.11 Ponowoczesne „graphein" jest wiec kreacją, literaturą, skłania się w stronę eseju, a przeciwstawia analitycznej wiwisekcji, podejmuje tryb rozmowy, dialogu z Innością i nie ulega złudzeniu, że uda się mu ją oswoić, ogarnąć. Barbarzyńcę" dostrzega ponowoczesny etnograf w tym co pozornie znane, pozornie oswojone i wywołuje eksplozję inności, czegoś nieoczekiwanego. Taki etnograf- surrealista chce „czynić obcym to, co zdaje się znane, badać rytuały i święte miejsca współczesnych instytucji z drobiazgowością „egzotycznego" etnografa. I posługując się jego metodami, stać się obserwatorem, obserwując tych innych, którzy są nami i w końcu tego innego, który jest mną."12 Dostrzega on sprzeczności w świecie i w sobie, jest egocentryczny, nie ukrywa się poza tekstem, prezentuje się jako żywy człowiek, posiadający własne przekonania, które gotów jest podważyć w każdej chwili, biorąc na serio roszczenia obcości do prawdy. Chce doświadczać tego o czym pisze, otwarty jest na przeżycie cudu, ryzykując śmieszność. Wszystko jest dla niego źródłem, także własne uczucia i emocje, których nie kryje, a wysuwa na plan pierwszy. Obcość Obcych nie jest dla niego celem, ale punktem wyjścia.

Tego rodzaju postulaty mogą budzić pewne obawy, chociażby takie, że „rezultatem tych nawoływań, zwłaszcza do „bycia pisarzem" może być zastąpienie antropologii kiepską literaturą."13 Nie sprzyja także ich przyjęciu perspektywa zaprzepaszczenia wysiłków etnografów, by swą dziedzinę uczynić precyzyjną nauką, konieczności uznania własnej naukowej aktywności za jeden z elementów bezustannej gry odbić, powtórzeń, zaprzeczeń Brak jakichkolwiek reguł weryfikacji stwarza niebezpieczeństwo zalewu etnograficznego świata przez pseudonaukowy bełkot domorosłych „postmodernistów". O ile jednak sfera postulatów w projekcie „nieprzezroczystej etnografii" może być kontrowersyjna, o tyle rozpoznanie rzeczywistej sytuacji etnografa wydaje się być dosyć trafne. Etnografa, który odnajduje „barbarzyńcę", inność, obcość w samym sobie i ludziach mu najbliższych. Który zdaje sobie sprawę, że etnografia jest praktyką, która ma na celu doświadczenie niepowtarzalności i nieokreśloności Rzeczywistości, po to by wyzbyć się strachu przed jej groźną obcością Że jest ona, posługującą się swoistymi dla siebie mitami, terapią „barbarzyńcy", którym jestem „ja" piszący i czytelnik, człowiek uczestniczący w kulturze.